Zabawne, że najwięcej czasu zajęło mi wymyślenie właśnie tego, o czym będzie pierwszy wpis na blogu. Z drugiej strony – w życiu właśnie często jest tak, że najtrudniej zacząć. Nawet wtedy, gdy ma się pomysł, wizję, rozpisane niemal krok po kroku działania.
Start? Nie tak istotny, czyli o sztuce zaczynania
Jest w części z nas coś, co sprawia, że start bywa toporny. Inni już wystartowali i biegną, a my próbujemy zmusić nasze mięśnie do wysiłku. Szczęśliwie – życie o wiele bardziej przypomina maraton niż sprint. Nie ma znaczenia, czy zaczniemy pierwsi. Po drodze i tak odpadną ci, którzy reprezentują przeciwstawną postawę: słomiany zapał. Oni jakby mogli, zaliczyliby falstart – szczęśliwie dla siebie bardzo często wykazują refleks godny kierowcy Formuły 1. Tylko potem okazuje się, że tempo za mocne, przygotowania za słabe – i w efekcie z rywalizacji trzeba, chcąc – nie chcąc, odpaść.
Facebook nie był pierwszym serwisem społecznościowym. Google nie było pierwszą wyszukiwarką. Remigiusz Mróz nie był pierwszym polskim pisarzem, produkującym kolejne fabuły w zawrotnym tempie (zaintrygowanym polecam zapoznać się z Józefem Ignacym Kraszewskim). W życiu nie zawsze chodzi o to, by być pierwszym. Jasne – ci, którzy dzierżą palmę pierwszeństwa, pozostają w naszej pamięci. Neil Armstrong, bracia Wright, Amelia Earhart. Ale to nie znaczy, że kolejni są na straconej pozycji – nawet Jan Paweł był Drugi 🤭 i nie przeszkodziło to zdziałać wiele w czasie pontyfikatu.
Mój pierwszy krok… i Twój też!
Ja też nie jestem pierwszym copywriterem. Ba, nie jestem też pierwszym, który współpracuje z pewnymi firmami, które postanowiły mi zaufać. I nie ma to ani dla mnie, ani dla nich większego znaczenia. Wracając do maratońskiej metafory – najważniejsze to wykonać pierwszy krok, a potem pozwolić, by nogi (Twoje własne, biznesowe, hobbystyczne, jakiekolwiek) dalej same Cię poniosły. Pod warunkiem, że oczywiście dasz się im poprowadzić 😉
Dlatego pora wytyczyć sobie nowe cele, marzenia, pomysły, plany… albo spojrzeć na te noworoczne, które przecież wszyscy uwielbiamy robić, prawda? A potem wykonać pierwszy krok. Choćby malutki. Teraz.
Bardzo motywujący wpis. Dotyka mojej bolączki, ze jak już ktoś coś robi, to dla mnie w tej dziedzinie nie ma już miejsca… a to nie prawda. Zawsze ktoś będzie przed nami i za nami 🙂